Żywność lokalna kontra żywność masowa
zjawiska
Rewolucja przemysłowa rozpoczęta w XIX wieku miała być początkiem postępu, a także powszechnego dostępu do wszelkich dóbr, czasami aż w nadmiarze. Dotyczyło to wszystkich dziedzin przemysłu - również branży spożywczej. Ten postęp i zwiększenie produkcji żywności wyszedł ludziom na dobre jeśli chodzi o ilość, jednak nie sprawdził się w przypadku jakości produktów. Na długie lata zapomniano o żywności zdrowej, czego tragiczne skutki obecnie obserwujemy. Doskonale tę sytuację obrazuje dokument emitowany na antenie Kuchni.tv "Rewolucja smaku". Walka o zdrową żywność, powrót do korzeni i rynków lokalnych przedstawione są w serii dokumentalnej „Wyzwanie: jedz lokalnie”.
Pogoń za zyskiem i postępem, rozwój handlu międzynarodowego i rolnictwa przemysłowego zbliża nas nieuchronnie do ekologicznej zagłady. Wśród wielu zagadnień dotyczących ochrony środowiska na pierwszy plan wysuwa się problem żywności, która trafia na nasze stoły, i jej wpływu na środowisko. Żywność masowa, która zalała świat za sprawą wielkich koncernów spożywczych nastawionych na maksymalny zysk, jest przesycona konserwantami i chemicznymi ulepszaczami. Ma ona niewiele wspólnego z prawdziwym jedzeniem i dobrym smakiem, a często jej jedyną zaletą jest opłacalność produkcji. Aby zyski były odpowiednio wysokie, żywność ta musi trafić do jak największej liczby odbiorców. Odbywa się to niestety kosztem środowiska oraz naszego zdrowia. Poza tym popyt na żywność jest większy niż podaż, co wiąże się ze zużyciem większej ilości energii do produkcji żywności i jej transportu. Wiele z importowanych przez różne kraje produktów spożywczych mogłoby być produkowanych lokalnie. Jednak w tym celu potrzebna jest rewolucja, która już się zaczęła. Jej celem jest walka z kryzysem na rynku spożywczy wiążącym się z coraz gorszą jakością jedzenia pozbawionego wielokrotnie wartości odżywczych, smaku oraz aromatu.
Początki tej fali niezdrowego i produkowanego w nadmiarze jedzenia sięgają rewolucji przemysłowej z XIX wieku i pierwszych odkryć w dziedzinie przedłużania trwałości żywności: konserw i pasteryzacji. Zahaczają o wielkie rynki światowe i mimo tego, że chodzi o żywność, wiążą się także z innymi dziedzinami przemysłu, chociażby z przemysłem zbrojeniowym, który był głównym celem państw podczas wojen światowych. Państwem, które w dużej mierze przyczyniło się do rozwoju produkcji na szeroką skalę żywności przetworzonej, są Stany Zjednoczone. Ten kraj, podnoszący się po strasznym w skutkach wielkim kryzysie światowym 1929-33, zainwestował w produkcję żywności łatwej w przygotowaniu i wysoce przetworzonej. Po długich, chudych latach nędzy i głodu najważniejsza była ilość. Nowe reformy gospodarki zabezpieczały kraj przed kolejną tragedią, jaką jest głód, tak więc żywność zaczęła być produkowana w nadmiarze. Na nowe technologie wykorzystywane na rynku spożywczym oraz w rolnictwie miała wpływ także II wojna światowa. Większe i mocniejsze państwa, w tym także USA, dużo inwestowały w przemysł zbrojeniowy oraz w wojsko. Potrzebna była żywność dobrze zabezpieczona przez zepsuciem, bogata w substancje odżywcze, łatwa w konsumpcji przez żołnierzy oddalonych od domu tysiące kilometrów. Smak był aspektem drugorzędnym. Technologie produkcji wykorzystywane przy produkcji wojennych racji żywnościowych po II wojnie światowej zaczęto stosować do produkcji żywności na potrzeby gospodarstw domowych. W Europie zniszczonej wojną rozpoczęcie procesu masowej produkcji żywności musiało trochę poczekać, natomiast Stany Zjednoczone rosły w siłę produkując coraz więcej za coraz mniej i coraz gorszej jakości. Ważny był popyt i szybki zysk. Lata 50. to prawdziwy przełom na rynku żywnościowym w USA. Wielkie koncerny spożywcze, a także przemysł rolniczy oraz państwo liczące jedynie na wielkich przedsiębiorców, a niszczące drobnych rolników czy producentów inwestowały w masowe rozwiązania. Nowe nawozy sztuczne i środki owadobójcze miały polepszać wydajność rolnictwa, a wielkie koncerny spożywcze kusiły nowoczesnością. Gospodynie domowe nie musiały się już trudzić w kuchni. Jedzenie czekało gotowe w sklepie. Oczywiście wyglądało jak jedzenie, ale w rezultacie posiadało coraz mniej jego aspektów. Kompletnie zapomniano o produktach pełnowartościowych i składnikach odżywczych, które jak wiadomo znajdują się w jedzeniu jak najmniej przetworzonym czyli np. owocach i warzywach uprawianych w sposób naturalny. Z mapy USA zaczęły znikać drobne gospodarstwa rolne, kultywujące stare zasady hodowli bydła i uprawy roślin. Drobni farmerzy przestali otrzymywać dotacje od państwa, niemniej jednak niektórzy nie poddali się i nadal trzymali się bliżej natury. To dzięki nim właśnie przemysł spożywczy Stanów Zjednoczonych ma szansę się odrodzić. Długie lata masowej żywności dały się Amerykanom we znaki. Obecnie Stany Zjednoczone mają najwyższy procent obywateli chorobliwie otyłych lub chorych na cukrzycę. Dokument Christa Taylora "Rewolucja Smaku" doskonale przestawia tę sytuację, daje także nadzieję na poprawę, pokazując nowe pokolenie, które chce wrócić do żywności lokalnej, zdrowej, ekologicznie czystej i pełnowartościowej. Ludzie zaczęli walczyć o to, aby dobre jedzenie nie było przywilejem, lecz prawem.
USA przez lata jako potęga gospodarcza i wzór do naśladowania silnie oddziaływały na inne państwa. W ten sposób powstała sieć powiązań i zależności w wielu dziedzinach przemysłu. Globalizacja dopadła wszystkich. Konsekwencje tych działań są zastraszające zwłaszcza dla środowiska i wszelkich organizmów żywych w nim żyjących. W przypadku produkcji masowej żywności trzeba uwzględnić kilka aspektów, które negatywnie wpływają na jakość naszego życia, a także na naszą planetę. Wykorzystywanie większej ilości pestycydów i substancji chemicznych do uprawy roślin w wielkich gospodarstwach rolnych, dodawanie sztucznych polepszaczy smaku przy produkcji żywności, nie przykładanie wagi do jakości jedzenia, ale co ważniejsze w przypadku transportu tejże żywności wzmożona emisja dwutlenku węgla do atmosfery, która wpływa na efekt cieplarniany i zawirowania w klimacie. Coraz częściej pojawiają się anomalie pogodowe, które z kolei wpływają na uprawę warzyw, owoców i zbóż. To kolejny problem zaraz po masowym, niezdrowym jedzeniu, z którym trzeba walczyć. Z punktu widzenia ekologii, ilość energii potrzebnej do transportu żywności jest znacznie większa niż ilość energii, jaką organizm czerpie z posiłków. W transporcie żywości używa się terminu żywnościokilometry. Jest to odległość, jaką pokonuje żywność, zanim trafi na nasze talerze. Szacuje się, że średnio produkty spożywcze przemierzają do 4000 km, aby dotrzeć do konsumenta. W przypadku produktów lub półproduktów sprowadzanych z dalszych zakątków świata, jak Azja, Ameryka Południowa czy Afryka, odległości te wydłużają się do kilkudziesięciu tysięcy km. Dodatkowo przy przewozie żywności trzeba zachować odpowiednie środki bezpieczeństwa. Żywność nie może się zepsuć, dlatego też wspomaga się ją szkodliwymi dla organizmu ludzkiego konserwantami i innymi substancjami chemicznymi. W przypadku przewozu mięsa, ryb czy mrożonek potrzebne są też systemy chłodzące, które wpływają na zwiększenie ilości energii zużytej na dostarczenie takiej żywności. Dlatego też w trosce o środowisko oraz jakość żywności trafiającej do konsumenta, ekolodzy namawiają, aby stawiać na żywność lokalną i tym samym wspierać drobnych przedsiębiorców i rolników. Wielka Brytania, która od lat prowadzi wzmożoną kampanię namawiającą do ochrony środowiska, za żywność lokalną uznaje taką, która została wyprodukowana nie dalej niż 30 mil (48 km) od miejsca jej zakupu. Coraz częściej termin ten pojawia się w innych państwach, również w Polsce. To nierozerwalnie wiąże się z pojęciem tzw. patriotyzmu lokalnego, który należy w sobie kształcić i pielęgnować. Po co sprowadzać pomidory z Hiszpanii, skoro rosną one również w Polsce? Oczywiście te naturalne, dojrzewające w pełnym słońcu, nie będą dostępne na rynku przez cały rok, bo jest to warzywo sezonowe. Ale w sezonie na straganach jest pełno krajowych pomidorów. Dlaczego nie wybrać właśnie ich? Poza tym, gdy znamy dostawcę danego produktu, posiadamy więcej danych na temat uprawy danego warzywa, owocu czy hodowanego zwierzęcia. Obecnie coraz prężniej rozwija się rolnictwo ekologiczne i coraz więcej hodowców roślin i zwierząt stawia na zrównoważone metody uprawy i hodowli, które nie szkodzą środowisku. Jeśli jesteśmy zwolennikami takiej żywności, wtedy istotnym dla nas będzie fakt że np. wspominany już pomidor został wyhodowany w naturalnie nawożonej ziemi. Ponadto ważnym atutem żywności lokalnej lub tej produkowanej na rynki krajowe jest zminimalizowanie ilości opakowań i, co za tym idzie, problemu zaśmiecania środowiska odpadami.
Dlatego ważne jest, aby wspierać szczególnie tych drobniejszych rolników i producentów żywności lokalnej, którzy działają z korzyścią dla naszego ekosystemu i kupować produkty na rynkach lokalnych lub bezpośrednio od producentów. Dodatkowo szukajmy żywności z certyfikatami świadczącymi o ich ekologicznej czystości. Twórcy nowego programu emitowanego na antenie Kuchni.tv "Wyzwanie: jedz lokalnie" postanawiają przeprowadzić eksperyment, w którym namawiają ludność jednego z kanadyjskich miasteczek na kompletną zmianę i przestawienie się w swojej diecie tylko na produkty spożywcze z rynku lokalnego i na produkty wyprodukowane nie dalej niż 100 mil od miejsca zamieszkania. Celem eksperymentu jest sprawdzenie, czy "100-tu milowa dieta" jest możliwa do wprowadzenia w życie. Poza tym seria ma uświadomić widzom, skąd pochodzi jedzenie, które trafia na ich talerze i że w czasie zakupów warto zwrócić uwagę na jego pochodzenie. Każdy z sześciu odcinków przedstawia problemy, z którymi musieli poradzić sobie bohaterowie programu, ale również ich pomysłowość w przygotowywaniu posiłków ze zdobytych składników. Twórcy serii chcą sprawdzić, jak spożywanie lokalnych produktów może wpłynąć na uczestników, eksperymenty, ich rodziny i cały region, w którym żyją. Czy zmienią swoje przyzwyczajenia i po 100 dniach zostaną przy "100-tu milowej diecie"?